~Witaj

wtorek, 23 grudnia 2014

I won't give up.

I watch my brothers give their hearts away and I think,
Don't you know better? Hearts are breakable.
And I think even when you heal, you're never what you were before.
wł. Isabelle Sophia Lightwood

Nefilim | 17 lat | najsilniejsza z dziewczyn
Łączy modę z walką 

Ciemne włosy | Czarne oczy | Atrakcyjna 

Nieznośna | Flirciara 

Przyjaciółka - Clary Fray | Chłopak - Simon Lewis | Brat - Alec Lightwood
Brat - Max Lightwood (nie żyje) | Przybrany brat - Jace Herondale | Matka - Maryse Lightwood | Ojciec - Robert Lightwood

Skorzystałam z szablonu, ogarnę to po świętach.

4 komentarze:

  1. (Jasne ,czemu nieeee...zaczniesz ? xd)
    /Storm

    OdpowiedzUsuń
  2. [ Wątek ? Powiązanie? ]

    E.Wood

    OdpowiedzUsuń
  3. Mglisty opar wydobył się z jego ust gdy odetchnął wieczornym powietrzem. Trawiło nozdrza chłodem przedzierając się agresywnie do płuc by ocalić pochłonięty stagnacją mózg. Słońce budziło się ze snu, markotnie muskając swoim blaskiem pierwsze budynki na linii ognia. Anthony miał zwyczaj rzucać się na głęboką wodę zaraz po obudzeniu sądząc, że tracenie czasu w łóżku perfidnie kradnie najlepsze chwile z życia, oraz według niego był to najlepszy sposób by w pełni się wybudzić. A zmysły musiały być w stu procentach sprawne tak by nic nie mogło umknąć jego uwadze. Kurczowo trzymając się tej myśli, jakby była to lina ratująca mu życie, ruszył na przód odpychając się od zabytkowej latarni z XVIII wieku, którą sprowadził tutaj z Francji i musiał przyznać, że było to warte świeczki. Resztki piachu chrzęściły pod wartymi około 2 tysięcy dolarów, skórzanymi, brązowymi butami. Nieszczególnie lubował się w zakupach, ale by zachować pozory musi pojawiać się czasami w ekskluzywnych sklepach. Skierował się do Death & Co. miał tam bowiem drobną sprawę do załatwienia w ramach rozrywki (nie brał się za nic jeśli nie było to dla niego chociaż w pewnym sensie atrakcyjnym spędzeniem czasu)
    Wkroczył do pomieszczenia z pewnością siebie przeszywającą każdy jego ruch. Zasiadł w wolnym fotelu i wystarczyło jedno spojrzenie rzucone w stronę barmana, by ten przygotował mu upragniony trunek. W międzyczasie czarownik zlustrował uważnym spojrzeniem pomieszczenie przepełnione aromatem kory drzewnej. Jego uwagę przykuło dwóch mężczyzn, na pozór wyglądających na zwykłych bywalców, ale wyczuł, że ich wizyta nie była tak zwyczajna. Wchłonął potok informacji, jakim uraczyli go nieznajomi. Błędy zdarzały mu się rzadko więc był pewien tego co wyczytał z ruchu ich warg i zdecydowanie mu się to nie spodobało. Pozostał spokojny i ze swoim tlącym się uśmieszkiem popijał zawartość szklanicy. Wyszedł dopiero po tamtej dwójce, nie śledził ich, tylko od razu skierował się na policję. Uznał, że najlepiej jest właśnie im o tym powiedzieć. Miał przebłyski śmiertelniczego umysłu i dlatego udał się do takich służb. Ci jednak go nie posłuchali wyśmiewając w ogóle przypuszczenie, że dałoby się przedrzeć przez wszystkie ich zabezpieczenia. Później zgłosił to do jeszcze kogoś innego i wszyscy zareagowali tak samo. On jednak wiedział swoje, w tamtych dwóch wyczuł profesjonalizm, poza tym poznał szkielet ich planu i był pewien, że zadziała, wiedzieli za dużo o słabościach muzeum, by nie zakończyć misji z powodzeniem.
    Postanowił więc, że zapewni sobie dzisiaj drobny dreszczyk emocji, cóż może być lepszego niż włamanie się do muzeum by ukraść dzieło warte miliony, tylko po to by ktoś inny go nie ukradł?
    Na miejscu powinien być przed nimi czyli o 9:15 i musi zacząć co do minuty z czasem inaczej może mu się nie powieść.
    Był w drodze o godzinie 8:26 i brakowało mu zaledwie kilku metrów do celu, kiedy natknął się na Isabelle. Dość agresywnie, jako że został prawie, że na nią wepchnięty gdy między kilkoma młodymi chłopaczkami wywiązała się bójka i jeden pchnął drugiego a tamten napatoczył się na Anthony’ego. Czarownik momentalnie chwycił dziewczynę w barkach by tamta się nie przewróciła i kiedy już upewnił się, że złapała równowagę odwrócił się w stronę chłopaczków, którzy mieli zamiar wracać do swoich porachunków. Może mężczyzna pofatygowałby się o jakiś komentarz, ale czas go naglił, więc ograniczył się do krótkiego zaklęcia, które momentalnie ich uspokoiło. - Jesteś cała?- Odwrócił się do niej. Był to bardziej odruch, zdawał sobie przecież sprawę, że Isabelle jest Nocnym Łowcą i byle zderzenie jej nie zaszkodzi.

    |Tony

    OdpowiedzUsuń
  4. Świadomość gięła się ku upadkowi. Spojrzenia zderzyły się jak dwa pociski w locie i każda kolejna próba kończyła się tym samym. Anthony choć nadal mężczyzną to był też dzieckiem Lilith oraz już przeżył na tym świecie pół wieku, a to wystarczająco długo by potrafić oprzeć się nieodpartemu, bowiem dla niego nie istniało ‘niewykonalne’ czy ‘niemożliwe’ po prostu do tej pory nikomu się nie udało, nie można czegoś od razu po takiej informacji skreślać z listy. Jej urodzie mało kto dorównywał, była jak anielski pomiot z domieszką zawodniczej iskry w oczach. Wiedział, że gdyby nie doświadczenia z przeszłości to jednym spojrzeniem mogłaby sprawić, że zrzekł by się wszystkiego i rzucił do jej stóp już na zawsze będąc na każde jej skinienie. Ta dominacja żarzyła się w niej tak dobitnie, że mężczyźni lgnęli do niej jak zagubione muchy w poszukiwaniu słońca, a często to co ich spotykało potrafiło tak chwilową iluzję szczęścia zmienić w wypalający ich dusze ogień, a nadal poparzeni wracaliby bezmyślnie do złudnego ciepła. To właśnie sprawiało, że Isabelle wydawała się jeszcze bardziej intrygująca niż każdy inny Nocny Łowca, czy ktokolwiek na tym globie.
    Zlustrował przelotnie otoczenie, swoją wędrówkę bursztynowym okiem kończąc na dziewczynie. Tik tak, tik tak...Za nim odpowiedział na pytanie zerknął na zegarek, nie ukrywał, że to nie był czas na pogawędkę. Wręcz przeciwnie całym sobą starał się jej wytłumaczyć, że zaraz zniknie a ona nie będzie miała na to żadnego wpływu.
    - Do muzeum. - Wibracje były stateczne, brzmiał tak naturalnie jak tylko można było brzmieć i może właśnie to go zdradzało. Każdy ma prawo podziwiać sztukę kiedy tylko chciał, a otwarcie nie oznaczało, że trzeba być tam pierwszym, a jednak on z jakiegoś powodu miał coraz mniej czasu, mimo iż klepsydra nigdy nie została wywrócona. - Tak więc, przeproszę panienkę. - Kątem oka zarejestrował sunącą po ulicy czarną limuzynę, to był znak. Nie marnował karku na niepotrzebne zwiady, doskonale wiedząc co teraz powinien zrobić, miał jeden cel przed oczami i do niego musiał dążyć, a ich spotkanie, owszem, było dość niefortunne. Nawet jeśli tak jak wcześniej stwierdził rozmowa z nią to przyjemność i iście rozkoszne doświadczenie dla oka to nadal większa waga spoczywała na jego planie
    - Złodziej czasu nie śpi. - Intryga chlusnęła z kielicha przepełnionego po brzegi arkanom i to właśnie jej dane było spożyć ten nektar bogów, który jak najpaskudniejsze uzależnienie wrasta się w każdą komórkę twojego ciała i nie pozwala już nigdy wrócić do poprzedniego życia. W kącikach ust zabłysł nieznaczny uśmiech, potrafiący stopić nie jedno serce, a on zdawał się w ogóle tego nie dostrzegać. Był ślepy na to co nie pasowało do jego obrazu świata. Oczy kryły na swoim dnie tajemnice, nieodczytywalną nawet dla wybitnych mędrców, a postawa dobitnie sugerowała, że czas właśnie minął. Skinął do Isabelle głową i wyminął ją.

    |Tony

    OdpowiedzUsuń