~Witaj

środa, 24 grudnia 2014

Don’t believe in everything that you see. Eyes can lie.




Anthony 'Tony' Phillips

|mniej więcej 400 lat|
|Czarownik|

Czterysta lat....dostatecznie długi czas by nauczyć się żyć w tym kazuistycznym świecie, czyżby?

Anthony jest enigmatyczny w swoim byciu. Jego decyzje choć przemyślane zależnie od dnia mogą być zupełnie inne. Tak szybko jak kogoś oceni, jego zdanie może się zmienić z dnia na dzień. Wiecznie obserwuję i nigdy w pełni nie możesz być pewien co kryje się za jego  nieodgadnionym uśmieszkiem. Bywa prozaiczny, ale zdarzają się chwilę gdy zachowuje się zgodnie co do swojego wieku. O ile da się stwierdzić jak powinien się zachowywać pół człowiek liczący sobie najprawdopodobniej ponad 400 lat. Do złudzenia potrafi przypominać statystycznego śmiertelnika. Śmie twierdzić, że nigdy nie kłamie, tylko używa kreatywniejszych odpowiedzi (gdyby nie to, życie byłoby zbyt trywialne) i tak naprawdę nigdy nie wiadomo kiedy przestaje koloryzować. Z kolejnym pięćdziesięcioleciem coraz to bardziej odmiennie pojmuje esencję ‘Carpe diem’ dlatego też nie szczędzi sobie swojego specyficznego rodzaju rozrywki równocześnie tak powierzchownie podchodząc do wszystkiego co dzieje się w jego życiu. Śmierć to tylko naturalna kolej rzeczy (dla większości), miłość nie istnieje - to tylko chwilowa rządzą budząca się nie w sercach lecz w oczach i gaśnie za nim zdążysz zrozumieć czym jest,  przyjaźń znika wraz ze zgonem, a ludzie przychodzą i odchodzą i zawsze znajdą się kolejni, z różnymi zamiarami i pobudkami.  


Oczy o niepewnym gruncie wahają się między zielenią a piwnym brązem. Nie zbyt krótkie włosy mają barwę czekolady, bardziej mlecznej niż gorzkiej, ale Phillips zdecydowanie nie zwraca na to zbytniej uwagi. Zazwyczaj na jego twarzy braknie zarostu, niewykluczone jednak, że nie wpadnie kiedyś na pomysł zapuszczenia sobie brody.
Wysportowane ciało mężczyzny mierzy 1.85 metra - w przybliżeniu nigdy bowiem nie znalazł czasu by to sprawdzić.



‘’watch the world spin idly around this life we're in’’

Anthony pozwolił sobie zapomnieć o tym co w jego życiu było niewygodne. Odwrotnie postępując z innymi, ale zawsze udaje, że tego nie widzi.
Przez wiele lat błąkał się po świecie nie mogąc... nie chcąc znaleźć swojego miejsca. Wolał zwiedzić każdy nietuzinkowy zakątek ziemskiego globu, poznać różne kultury oraz nauczyć się języków, niż osiąść w jednym miejscu by codziennie zmagać się ze skrajnie do siebie podobnymi dylematami.

‘’empires rise empires fall’’

Patrzył jak ludzkość stacza się w otchłań destrukcji, podczas wielu stoczonych wojen. Widział śmierć która zakleszczała swoje szpony na gardłach wydzierając ostatnie tchnienia. Ściskał ręce ludzi gnających za kłamliwą indoktrynacją z zapałem w oczach, wierząc ślepo w nieistniejącą przyszłość. Obserwował zarówno apogeum ludzkiej radości jak i cierpienia. Biernie przyglądał się budowie jak i niszczeniu imperiów.

‘’Wherever I go, I leave no more than shadow’’


Za nim przybył do USA około 60 lat spędził w Wielkiej Brytanii, a kolejne 25 w Nowym Jorku - zwabił go tu odmienny klimat, bo jak wiadomo Zjednoczone Królestwo ma swoje wyjątkowe pory deszczowe, które zwykle trwają cały rok (szczerze mówiąc Anthony jest wielkim wielbicielem deszczu, po prostu zmiana otoczenia zwiastuje nowe wydarzenia). Przykłada wielką wagę do tego by nie przywiązywać się ani do miejsc ani do ludzi, więc kto wie gdzie zagości za kolejne 30 lat...



Kontakt:
GG:49837101
KP może jeszcze ulec zmianom.

10 komentarzy:

  1. (Reflektujesz na wąteczek pod KP? Ty dajesz pomysł, ja zaczynam lub na odwrót? C:)

    Izzy

    OdpowiedzUsuń
  2. [ Też bym proponowała Wątek z Emmą ]

    E.Wood

    OdpowiedzUsuń
  3. [ No jak już sie wszyscy o wątki pytają, to ja też nie mogę być gorsza xd Może jesteś chętny na wątek z Emeral? ]

    OdpowiedzUsuń
  4. (Wow jestem czwarta xd a zresztą nieważne...to wątek? XD)
    /Storm

    OdpowiedzUsuń
  5. Wyjątkowo nie założyła szpilek, choć nie było ku temu przeszkód, w końcu śnieg jeszcze nie spadł, a więc mogła spokojnie przechadzać się na obcasie bez obawy o to że może skręcić kostkę. Sama, wychodząc z Instytutu, nie do końca wiedziała jaki jest cel, po prostu czuła że się tam dusi i że potrzebny jej spacer. Nie zaszła już do parku, jako że wczoraj poszukując w nim ciszy natknęła się na całą zgraję swoich znajomych. Tym razem nie zamierzała popełnić tego błędu i najzwyczajniej w świecie wyszła na miasto, szukać spokoju wśród ulicznego zgiełku i rozpędzonych tłumów. Nie obawiała się że ją stratują, swoje mierzyła i to raczej ona powinna uważać na to by na kogoś nie wpaść. Znów się zamyśliła, słowa Aleca dały jej podłoże do rozważań. Jej myśli wciąż krążyły wokół Simona, a raczej wokół tego, co powinna teraz zrobić. Być przy nim wbrew sobie, bo tak trzeba, czy może dać sobie spokój? Ale kim by się wtedy stała, kim by była gdyby zostawiła go z tym samego? Czuła delikatny szum w skroniach, wywołany natłokiem negatywnych myśli, które z czasem zaczęły delikatnie przeciążać jej świadomość. Mruknęła coś pod nosem, wbijając spojrzenie w bruk i przyśpieszając kroku. Cholera jasna, jeszcze nigdy nie miała takiego problemu! To ona mieszała chłopcom w głowach, nie oni jej!

    Izzy

    OdpowiedzUsuń
  6. Pandemonium wypełniała głośna klubowa muzyka ,a gorące powietrze przesycone było zapachem alkoholu i potu .Wmieszała się w plątaninę ludzkich ciał skąpanych w neonowym świetle i nadal pozorując taniec zmierzała do swojego celu,jakim był tajemniczy demon ,wcielony w postac wysokiego napakowanego mulata. Obciągnęła sukienkę ,która w przeciwieństwie do większości kobiecych kreacji w tym lokalu zasłaniała jej tyłek i jeszcze raz zmierzyła wzrokiem mężczyznę. Wyglądał na dośc znudzonego,co nieco ułatwiało by jej sprawę-brak skupienia w każdej chwili może skończyc się śmiercią. Przecisnęła się między dwiema migdalącymi się parami po czym weszła na niewielki podest,aby w końcu zakończyc swoją robotę i wynieśc się z tego popranego miejsca. Niestety w momencie kiedy się tam znalazła demon jakby wyparował, na co zmarszczyła brwi,dyskretnie przejeżdżając wzrokiem po wszystkich przyziemnych. Po chwili dostrzegła go przy wyjściu. Wzdychając ciężko skierowała się za nim,przelotnie dotykając swojego ostrza,uczepionego do paska od sukienki,zdając sobie sprawa ,że cała ta akcja może byc podstępem. Chłodne powietrze mocną ją ocuciło,a znajoma ciemnośc sprawiła ,że poczuła się nieco pewniej. Ulica była całkiem pusta,ale wiedziała ,że to tylko pozory ,więc wyjęła swój sztylet,przygotowana na atak wroga i ruszyła cichą ulicą nie tracąc czujności.
    /Storm

    OdpowiedzUsuń
  7. - Tak, w porządku. - wypadało Łowcy uderzyć w Podziemnego swoją arcybanalną bronią, spojrzeć z góry a przemawiać winna wyższość. Nie uciekła się jednak do takich ekscesów, a tylko zwróciła wielkie, piękne ślepia w stronę tłukących się imbecyli i wywijając źrenicą w pożałowaniu splotła ramion na piersi. Była bierna, nie w jej gestii leżało ingerować między rozpędzone pięści. Nie żywiła respektu wobec ciosu, mogłaby spokojnie poskładać ich wszystkich sama, aczkolwiek w swej uprzejmości zgodziła się, aby to czarownik opanował sytuację. Poszło mu całkiem nieźle, poskromił przepojonych testosteronem osiłków na przestrzeni ulotnej chwili i nawet nie kiwnął przy tym palcem. Uśmiechnęła się zatem zwodniczo schyłkiem warg, spoglądając na Tony'ego spod smolistych rzęs, gdzie tliły się jeszcze ostatkiem niedobitki rozeźlonej dumy. To pokątne spojrzenie miało w sobie pożar zdolny sprawić, że u jej stóp najwyższe lodowce spłyną potokiem, mogący spalać najtęższe umysły i w duchu prostej anihilacji zrujnować zdolność myślenia. Zagarniała sobie cały polot i animusz, w zamian dając dezorientację. Wiedziała jednak, że dzieci Lilith są nieco bardziej odporne na blask w bezdennej głębi jej czarujących oczu, więc beztrosko przechyliła usianą czarnym włosem głowę w zbytku ciekowości. Nie mogła oprzeć się przeświadczeniu, że jej nowy znajomy nie udał się na zwykłą poranną przechadzkę, jego ruch i zachowanie były nadto konkretne, odrobinę za bardzo zmanieryzowane i wreszcie niecierpliwe, jakby podświadomie czuł presję czasu w drodze do celu, na której teraz został tak niefortunnie zatrzymany. Zwykle spacerujący nie stawiają sobie priorytetów, cieszą się samą przyjemnością chodzenia, a przy tym czerpią energię ze wszystkiego co ich otacza, biorąc pod umysłowy młotek niemal każdą mijaną rzecz, czy osobę. On nie był tak rozproszony, nie rozglądał się, odbijało się od niego skupienie i rzetelność, której nie powstydziłby się nawet najwyższy urzędnik. Zmierzał dokądś z konkretną misją, tego była więcej niż pewna, a jedyną tajemnicę stanowił dla niej już tylko charakter ów misji. Choć była bystra z reguły rzadko pozwalała dojść temu do głosu, częściej spłycała potok myśli do przyziemnych spraw i mechanizacji walki, a wszystko to by zbudować pozór i zaskakiwać. Była bezbłędną obserwatorką, lecz wysnute wnioski u progu grzebała w czeluściach własnej głowy, by dopiero potem uformować je w odwet tudzież wykorzystać do własnych celów. Raz jeszcze przesunęła wzrokiem po postaci Anthony’ego. Był jak wyrwany z innej epoki, sprzeczny z duchem nowoczesności, a w tej anachronicznej postawie było coś nader pociągającego, choć on sam mógł nie zdawać sobie z tego sprawy. Budził w niej wiele pytań, na które tylko on znał odpowiedź. Jedynie on był zdolny by rozwiać mgłę tajemniczości, którą wokół siebie roztaczał. Chciała rozwikłać zawiłą sekwencję jego doświadczeń, bo nie ulegało najmniejszej wątpliwości, że ma ich za sobą sporą wiązkę. Miała świadomość, że nie będzie chętny, by odsłonić przed nią wszystkie swoje pasjanse, zamierzała skłaniać go do odkrywania pojedynczych kart i zdawała sobie sprawę, że nie przyjdzie jej to łatwo, choć z biegiem czasu… Kto wie? Po co w ogóle jej to było? To całe rozsuwanie zasłon, jakby w morku nie było bardziej emocjonująco. Owszem, niewiedza dodawała smaczku relacjom, jednak Isabelle bardzo nie lubiła niedomówień po drugiej stronie wbrew siatkom iluzji, które sama bardzo chętnie rozpinała ponad głowami niczego nieświadomych ludzi i stworzeń. Nie dało się zorientować, że wchodzi się w sieć jej intryg, dopóki się w nie nie wlazło. Zdobywca, to idealne określenie. Kolekcjoner emocji. Odwracała pryzmat i ubierała się w męskie ambicje. Wyprostowała się z nieprzyjemnym trzaskiem kręgów, wracając przechylonym łbem do neutralnej pozycji, z której znacznie wygodniej było oglądać oblicze czarownika i tym samym skupić wirujące myśli wokół obecnej chwili.
    - Dokąd zmierzasz, towarzyszu?

    OdpowiedzUsuń
  8. Gwiazdy nieco rozświetlały panujący wokół mrok. Po kilku chwilach dostrzegła plecy demona ,na co uśmiechnęła się pod nosem i przyspieszyła kroku. Nocni Łowcy na "polowanie" zwykle chodzili w grupie,ale Storm preferowała samotne wyprawy,głównie ze względu na brak to,że nie musiała się o nikogo martwić-wszyscy wiedzą ,że słabą stroną wojownika jest jego kompan. Nagle z mroku wyłoniła się wysoka męska sylwetka ,którą rozpoznała z swojej ostatniej nocnej wyprawy do miasta. Zmrużyła nieznacznie oczy,kiedy światło księżyca padło na jego twarz na którym zagościł uśmieszek. Zanim zdążyła cokolwiek zrobić mięśniak już leżał pod ścianą . Zatrzymała się kilka kroków od Anthonego ,zakładając ręce na piersiach i przy okazji pocierając swoje ramiona,bo noc była chłodna.-Tajemniczy czarownik-mruknęła pod nosem i zerknęła na demona z obrzydzeniem ,podeszła bliżej po czym wbiła swój sztylet w jego tors,który wyciągnęła po chwili,pewna ,że ostatecznie uśmierciła potwora. Mięśniak jęknął cicho,a z jego rany zaczęla pociekła ohydna substancja,jego ciało zaczęło się kurczyć coraz bardziej ,aż w końcu wyparowało.
    /Storm

    OdpowiedzUsuń
  9. W pierwszym odruchu chciała podziękować Anthony'emu i stwierdzić ,że bez niego na pewno nie dała by sobie rady,ale uznała ,że niegrzeczny ironiczny komentarz z pewnością nie zaowocuje przyjemną pogawędką. Bardzo często jej zachowanie odpychało innych,zazwyczaj mówiła,a dopiero potem myślała i naprawdę nie miała pojęcia czemu tym razem wyszło tak ,a nie inaczej. -Zapewne wielu. I nieważne jak długo,jak ciężko będziemy z tym walczyć ,bo zło tego świata nigdy nie zostanie do końca unicestwione- mruknęła cicho,podnosząc wzrok na czarownika. Nie miała na myśli tylko demonów. Tyle istot na tym świecie postępowało niezgodnie z jakimikolwiek zasadami moralnymi. -Ciekawy zbieg okoliczności ,że znowu na siebie wpadamy w środku nocy. Świat chyba jednak jest mały.-dodała ,a na jej twarzy pojawił się cień uśmiechu.
    /Storm

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie do końca zgadzała się z nim w pewnych kwestiach ,ale to nawet lepiej,bo przecież rożnorodnośc poglądów skutkuje rozwijaniem konwersacji,oczywiście tylko wtedy ,kiedy obie strony są na tyle ugodowe ,żeby nie zaczynac bezsensownych kłótni. -Racja,nie poznałeś...-kiwnęła głową,robiąc kilka kroków naprzód i jednocześnie zrównując się z nim. -Na imię mam Storm. Tylko proszę,nie żartuj ,mówiąc ,że rzucam piorunujące spojrzenia czy coś...To nie jest zabawne,wcale.-powiedziała cicho,lekko marszcząc czoło,a do jej umysłu napłynęły wspomnienia w których pewna grupa osób właśnie w ten czy podobny sposób próbowała podjąc jakiś temat. Uprzedziła go,choc szczerze powiedziawszy nie podejrzewała Anthony'ego o tak trywialne poczucie humoru ,aczkolwiek często spotykała ludzi ,którzy zaskakiwali ją w wielu sprawach. Nie warto oceniac po pozorach.
    /Storm

    OdpowiedzUsuń